Sobota wieczór, a właściwie
już niedziela, bo jest dokładnie dwadzieścia dwie minuty północy. Normalny
człowiek skończyłby ten temat i natychmiast, momentalnie i fenomenalnie zacząłby
pisać o czymś ciekawszym… ale nie ja.
Czas. Znowu się gubię. To w
końcu która jest teraz godzina? 0:22, czy może 23:22? Dlaczego przestawiamy
zegarki akurat z trzeciej na drugą? Po co w ogóle ta cholerna zmiana czasu?
Nigdy nie wierzę urządzeniom elektronicznym i chociaż wiem, że automatycznie
przestawią godzinę, to jednak ja robię to wcześniej i tym sposobem tuż po
przebudzeniu biegam i szukam jakiegoś prawdziwego źródła informacji o… czasie! I
dlaczego mówi się, że będziemy dłużej spać? Przecież przy następnej zmianie
czasu i tak się to wyrówna, bo będziemy spać krócej. To totalny bezsens. Dziś
nie zmienię czasu za telefon i tablet, ale i tak na wszelki wypadek (!)
nastawię oba z budzików na godzinę wcześniej (!), bo nie wierzę!
Od wczoraj jestem jakaś
dziwnie rozhisteryzowana i pobudzona. Zabawne, jak szybko kobieta może się
zauroczyć mężczyzną. Jeszcze bardziej zabawne, jak szybko może poczuć, że
zupełnie nieznajomy jej mężczyzna jest już jej własnością. Ach.. tęskniłam za
pisaniem. Od dziś postanawiam pisać codziennie. Nawet kiedy będę padać ze
zmęczenia. Chociaż jedno zdanie.
Dziś odsypiałam cały tydzień,
a mimo to znów jestem śpiąca. Cóż. Jesień, Baby! (czyt. Bejbi). Mam już dosyć
ciągłych zawrotów i bólów głowy. Dosyć senności i marudzenia. Chociaż dziś mam
dosyć sprecyzowane potrzeby ;-)
Kończąc ten jakże wybitny
wpis, myślę sobie, że do twarzy mi z podwójnym nabytym ADHD. Pytanie tylko, czy
aby na pewno nabytym, a nie wrodzonym?
J.