Etykiety

środa, 29 października 2014

Kiss Me.

Racja.
Teraz potrzebuję tylko i wyłącznie jednego.
Blond snów.
Przyśnij mi się do cholery!


Kiss me, ki-ki-kiss me

Infect me with your love

 and
Fill me with your poison

Take me, ta-ta-take me

Wanna be a victim

Ready for abduction

Boy, you're an alien

Your touch so foreign

It's supernatural
Extraterrestrial.

wtorek, 28 października 2014

Moja dieta to śmietnik.

Dzisiejszy wpis miał powstać w pracy, ale mnóstwo rozmów telefonicznych i sterta dokumentów pochłonęły mnie bez reszty. Dochodzę do wniosku, (głównie dlatego, że to czuję w sobie), że ostatnio odżywiam się coraz gorzej.
Od niedzieli walczę z nadkwasotą żołądka domowymi sposobami (mięta i cytryna).
Muszę na jakiś czas zrezygnować ze słodyczy. Byłoby idealnie, gdyby udało mi się przestać je jeść chociaż na tydzień, ale wiem, że to wymagałoby ogromnej samodyscypliny, a z tym u mnie ciężko.
Chociaż mam jeden poważny motywator. Coraz gorzej mi się śpiewa w tym stanie. Mam wrażenie, że ciągle coś osiada na moim gardle i nie mam tej lekkości w wyrzucaniu z siebie dźwięków.
Muszę zrezygnować ze słodyczy. Od jutra. Muszę w końcu zadbać o swoje zdrowie, bo jak na razie to tylko biegam w kółko, nie mając dla siebie ani chwili.
Za chwilkę się kładę. Przed snem jeszcze wypiję miętę.
Muszę odpocząć.
Muszę.

niedziela, 26 października 2014

Niedziela.

To był dobry dzień. Choć myśli gdzieś ciągle wirowały wokół M. to jednak miło spędziłam czas z przyjaciółmi. Zrobiło się paskudnie zimno. Cały dzisiejszy dzień przechodziłam już w kozakach i długim płaszczu, Cóż. Wyjścia nie było.
Wracając z kolacji ze znajomymi, przez Kruczą już prawie biegłam, tak było zimno... i ta mgła...
Nie jestem gotowa na zimę, ani na takie temperatury.
Do mieszkania dotarłam zmęczona i zmarznięta. Szybki gorący prysznic rozgrzał mnie i tylko spotęgował moją senność, więc dziś już nic błyskotliwego nie napiszę.
Chciałabym, żeby w moich snach w końcu pojawił się M. a nie T. dla T. nie ma już miejsca w moich snach.

Dobranoc.

J.

First time.

Sobota wieczór, a właściwie już niedziela, bo jest dokładnie dwadzieścia dwie minuty północy. Normalny człowiek skończyłby ten temat i natychmiast, momentalnie i fenomenalnie zacząłby pisać o czymś ciekawszym… ale nie ja.
Czas. Znowu się gubię. To w końcu która jest teraz godzina? 0:22, czy może 23:22? Dlaczego przestawiamy zegarki akurat z trzeciej na drugą? Po co w ogóle ta cholerna zmiana czasu? Nigdy nie wierzę urządzeniom elektronicznym i chociaż wiem, że automatycznie przestawią godzinę, to jednak ja robię to wcześniej i tym sposobem tuż po przebudzeniu biegam i szukam jakiegoś prawdziwego źródła informacji o… czasie! I dlaczego mówi się, że będziemy dłużej spać? Przecież przy następnej zmianie czasu i tak się to wyrówna, bo będziemy spać krócej. To totalny bezsens. Dziś nie zmienię czasu za telefon i tablet, ale i tak na wszelki wypadek (!) nastawię oba z budzików na godzinę wcześniej (!), bo nie wierzę!
Od wczoraj jestem jakaś dziwnie rozhisteryzowana i pobudzona. Zabawne, jak szybko kobieta może się zauroczyć mężczyzną. Jeszcze bardziej zabawne, jak szybko może poczuć, że zupełnie nieznajomy jej mężczyzna jest już jej własnością. Ach.. tęskniłam za pisaniem. Od dziś postanawiam pisać codziennie. Nawet kiedy będę padać ze zmęczenia. Chociaż jedno zdanie.
Dziś odsypiałam cały tydzień, a mimo to znów jestem śpiąca. Cóż. Jesień, Baby! (czyt. Bejbi). Mam już dosyć ciągłych zawrotów i bólów głowy. Dosyć senności i marudzenia. Chociaż dziś mam dosyć sprecyzowane potrzeby ;-)
Kończąc ten jakże wybitny wpis, myślę sobie, że do twarzy mi z podwójnym nabytym ADHD. Pytanie tylko, czy aby na pewno nabytym, a nie wrodzonym?


J.